Komentarze: 4
Robaczek urządził wieczorem koncert jakiego dawno nie słyszałam. Spać nie chciał w sensie. W wanience się darł. W sumie czemu nie. Zapominam czasem, że – mimo że to dziecko - nie znaczy że nie może mieć własnego zdania – innego niż moje. Ja chciałam żeby cicho był i zasnął w okamgnieniu a on miał to w czterech literach.
Ale od początku.
Pojawił się u nas 24 lutego 2010, o 2:40. Pierwszym zdziwieniem były włosy, które Robak posiadał. Nikłe miałam wyobrażenia o naszym poTomku, miał być zdrowy jeno. No i zdrów jak ryba, włosy okazał się mieć czarne i gęste. I kiedy wyciągnęli go (ekhm.. trochę się musiałam w tym miejscu nastękać bo osobnik słusznej wagi był, 4 kilo znaczy się) pamiętam że powiedziałam „jaki śliczny”. Dzisiaj, kiedy patrzę na zdjęcia zaraz PO, to dużo można by powiedzieć, ale słowo śliczny miałoby się tu nijak.
Później było oswajanie nas z nim, jego z nami, nas ze sobą – jako rodziców Robaka. Wychowujemy się we trójkę. On uczy mnie cierpliwości, pokory i wyrozumiałości. Ja go uczę żeby rąk do buzi nie wkładać i co to znaczy mieć łaskotki. Te uczy go bycia supermenem. Wziuuu!!! w powietrzu i Robalowi cieszy się micha.
Fajnie być matką. Mimo że świat mam przewrócony do góry nogami, większość dni spędzam w dresie, czasu na dużo rzeczy brak, czasem go brak dla Te, a czasem mam wkurwa. Pomimo tego, fajnie być matką.
Co mnie trochę martwi, to brak weny. Chyba oduczyłam się pisać. Chyba oduczyłam się widzieć więcej niż na odległość łóżeczka. Może to wróci.
Podobny do niewiadomokogo Robak jest tu: http://picasaweb.google.pl/Styranka