Komentarze: 3
idę ja sobie wczesnym popołudniem ulicę Kupa na Kazimierzu. humor mam Ci ja dośc dobry, bo w knajpie z pomarańczowo-czarnym szyldem zjadłam pomidorową wyjątkowo smaczną. no, i kawa była z Cudzym Mężem, taka z gatunku kumpelskich.
grunt, że humor OK. idę więc ja, słonko świeci, wiosna jakby w powietrzu się czai, mamuta na telefonie wisi. zerkam ja w dół, a tam banknot koloru nieba. prawdziwe 5dych. cieszę się ja jak dziecko.
i zaraz takim tropem ida moje myśli "będzie na wódki dwie. i na soki dwa też będzie".
alkoholizm. albo troska o barek. że niby dla gości ;)
no to zdrowie.