Komentarze: 5
Szef wrócił po tygodniowym urlopie w poniedziałek. Opalony (narty), zadowolony (narty), wypoczęty (urlop na nartach ;). Miły dziwnie. Pozostali dwaj też byli mili, więc zaczęłam podejrzewać, że a) albo chcę mnie wywalić z roboty (czemu?) albo b) druga kobieta werbująca mnie w oststanich tygodniach do nowej pracy była przez nich podstawiona, wyczaili że mogę ich kiedyś opuścić i starają się o taryfę ulgową dla mła.
Taryfa ulgowa taryfą ulgową, wychodziłam i tak po czasie grubo, po 12h w pracy dzien w dzien jak ten osioł. Wracając za każdym razem do domu z Panem C, który dwa razy namawiał mnie będąc sam w stanie pijanem na seks ("co z tego, że żonę mam, żona seksu nie lubi. Tylko seks, nic więcej, masz z tym jakiś problem?"). Gdyby nie to, że chłopina porządny (poza incydentami "pod wpływem") i dobry, to by został eunuchem.. Na szczęście na trzeźwo pytał tylko, czy nie jestem zła, bo do domu musiałabym wracać busem...
Poza pracą, zmięta i umysłowo wyprana, doczołgując się do domu, wdrapując na czwarte piętro po schodach z jak zwykle za ciężką torebką (czas wyjąc z niej śrubokręty??) stwierdzam że kwiaty na klatce usychają, że w skrzynce jakiś list i reklama, że spac mi się chce.
A po kawie domowej i kocim żarciu (w misce dla kotów) i kolacji (na talerzu) słuchawki na uszy i idę. Ide biegać. Zmęczyć się fizycznie. A później kąpiel. A później zasypiam jak niemowlę (25letnie niemowlę). Chyba nawet nie chrapiąc.