Archiwum 17 sierpnia 2008


sie 17 2008 niedziela. zupełnie nie po bożemu.
Komentarze: 3

budzę się o 6:15 telefonem z Te. pijany dzwoni, żeby powiedzieć, że widział wschód słonca i tęskni do mnie

mimo że niedziela odkurzam. odkurzacz zostawiam w korytarzu

maluję rzęsy trzykrotnie, niby odciągnąć uwagę mają od nieumytych włosów

nie spóźniam sie na umówione śniadanie ze "szlachcicem", mimo że spóźnianie to ja we krwi mam

zjadam w "Dyni" półpłynną  jajecznicę - wolę mocno wysmażoną, ale nie wypada grymasić. poza tym kawa jak zwykle w dużym kubku z mlekiem i miodem rekompensuje brak stanu stałego jajek

szlachcicowi mówię "do zobaczenia" wiedząc, że to zobaczenie może nastąpić być może za jakiś rok z hakiem (biorąc pod uwagę częstotliwość naszych spotkań, uwarunkowaną jego przyjazdami z frankfut am mein do królewskiego grodu, zobaczymy się w 2010roku w okolicach wczesnego lata)

spotykam się z ptaszyskiem, przypadkowo zresztą. w międzyczasie otrzymuję od szlachcica smsy dwa o treści zapraszającej do spędzenia wspólnej nocy. oczywiście, podobno urok mam nieodparty stąd głupie zaproszenie do bezeceństw

grzecznie odmawiam. grzecznie acz stanowczo. szlachcic szanuje wolę i przeprasza

kupuję dwie pary butów w tym jedną poniżej 10pln, znaczy się: okazja. jedna z tych okazji jest koloru czerwonego, bóg jeden wie gdzie ja ją założę. druga ma niebotyczny obcas: tym bardziej wątpliwy zakup...

już w domu jem kawal arbuza, a drugi kawał wkrawam do kieliszka z zinfandelem. wygląda świetnie, smakuje jeszcze lepiej

kończę robić ogórki w zalewie musztardowej wisząc na słuchawce z Kaką

robię pranie. wirowanie sprawia, że kazeta i/lub czasopisma spadają z pralki z hukiem, strasząc mnie z lekka

wieszam pranie na balkonie i zauważam księżyc w pelni

 

Te nie może spać, kiedy jest pełnia... to pierwsza myśl moja

 

 

 

 

pesta : :