Archiwum 03 maja 2008


maj 03 2008 pół na pół
Komentarze: 3

dzień z gatunku - miłych i "do dupy" zarazem.

miły - bo razem z mamą i moja kuzynką pojechałyśmy w kierunku południowo-zachodnim, aby odwiedzić moją ciocię, siostrę mamy i matkę kuzynki w jednej osobie (prawie jak święta trójca mimochodem wyszła... ;). ciocia jest w trakcie chemi(oterap)i, boi się wychodzić z domu sama. plan był, żeby zabrac ją do rodziny na wieś, rzut beretem od jej domu, 15km. przy okazji wyszło nam spotkanie rodzinne, 10bab i jeden chłopak, rodzinne wspominania jak to ktośtam za młodu chciał niechcący otruć innego członka rodziny grzybami, jak to spadło kiedyś pół metra sniegu w czasie ferii, jak to ktoś kiedyś ... śmiesznie. była tez sesja fotograficzna w sadzie z baranami, kwiatami jabłoni i stokrotkami. 

 

do dupy - bo padało, bo z podowu tłoku nie wyjechałyśmy kolejką na górę, bo miły pan cofając bez oglądania sie stratował mi fragment samochodu, a na końcu już, kiedy zaparkowałam pod domem zorientowałam się, że całą drogę siedziałam na kawałku czekolady, który primo: zostawił podejrzanie wyglądający ślad na moich spodniach, secundo: zostawił podejrzanie wyglądający ślad na fotelu. a, o ciotkach dwóch nie wspominam nawet, i pytaniach w stylu "kiedy jakies wesele robię?". ano robię. jak ktos chce, to mu zrobię ;)

 

a za parę lat będę wspominac ten dzień z uśmiechem pewnie. 

 

pesta : :