Archiwum 07 września 2007


wrz 07 2007 weekend + prorokiem nie jestem
Komentarze: 3

za godzinę wypinam swoje cztery litery z tego przybytku. nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, pijana jestem! - tak będzie. bo po dzisiejszym wieczorze na występie dwóch pojechanych aktorek idę na imprezę, rano w sobotę jakieś pitupitu u fryzjera a potem wypinka na wesele gdzieś w góry. a w niedzielę jak już wytrzeźwieję wrócę do domu. żeby już na miejscu zaliczyć klina.

 

nie trzeba być prorokiem żeby wiedzieć, że umrę na marskość wątroby. chyba że trafi mnie szlag.

wrz 07 2007 lodówka
Komentarze: 5

moja mama kiedy ze trzy lata temu remontowałam kuchnię wybiła mi z głowy zakup maleńkiej, trzypółeczkowej lodóweczki. "bo rodzinę założysz i co do środka nawtykasz?? nic Ci się tam nei pomieści przecież".

 

No to kupiłam. Wielkiego potwora, z zamrażarką, a jakże, całość może pomieścić około tygodniowy prowiant dla sporej rodziny z dziadkami na dodatek i psem, no, albo dwoma na ten przykład kotami.

 

Lodówka jest mi solą w oku. Ilekroć otwieram tego bydlaka, wieje mi w oczy z półek brak jedzenia, i wali po oczach butelkami z alkoholem.

bo niby pijam sporo, ale zawsze kupuję to, na co mam ochotę na bieżąco. Na dolnej półce wiśniówka rękami mojej mamy zrobiona, obok finlandia i calvados potężnej mocy, trochę wyżej redds i małe białe winko zajebane z samolotu (obiadowe, więc średnio dobre). Na półeczkach ze dwa winka, jakieś piwka, beherovka (może się to pisze przez CH, chuja się znam), popitka w postaci soczków, tigerów i mineralnych i jakieś ze dwie nalewki z Czech przytargane. Coś w formie adwokata tyle że ciemne, pewnie z jakiś orzechów/kakaa dodatkiem.

.... na dole w pojemniku przezroczystym gniją kolorowe papryki i dwa ogórki. zacznie śmierdzieć to wywalę. i musztarda miodowa. i pesto, bo makaron zawsze posiadam, fantazję taką mam że kupuję w różnych kształtach i kolorach i podziwiam.

 

taka ze mnie kurna gospodyni.