zima
Komentarze: 3
Przyszła.
W łóżku jeszcze leżąc zdziwiło mnie niebo. A właściwie kolor nieba. Niebiesko-szary. Coś to niebo od dołu rozświetlało.
Śnieg.
Padał od wczoraj, ale dzisiaj dopiero wszystko było pięknie białe. Tam na dole. Z czwartego piętra kuchni widziałam białe nagie gałęzie. Rano świat jeszcze spał pod miękkim puchem. Fak - samochód odśnieżyć trzeba będzie- przeszło mi przez myśl przy kubku kawy mlekiej i miodem płynącej mi do żołądka.
Chyba lubię zimę - stwierdzam. Nie aż tak, żeby skakać pod niebo. Nie aż tak, żeby nie tęsknić za latem. Aż tak nie.
Ale - na tyle, żeby zimę przeżyć. Do dzisiaj rana myślałam, że mi się nie uda. Będę tej zimy robić ślady na puszystym śniegu w parku. Będę się rzucać śnieżkami. Może zbuduję iglo, albo bałwana? Będę łapać na język padające płatki. I jak za młodych lat będę zadzierać głowę wysoko, żeby zobaczyć, skąd właściwie lecą te białe drobinki zanim spadną na ziemię.
Dodaj komentarz