Wtorek. W pracy.
Komentarze: 0
Chrupię marchew. Jak dieta to dieta. Niech w niepamięć pójdzie wczorajsza misa makaronu. I dzisiejsze grzane wino (tego sobie nie odpuszczę ;) W końcu dieta drastyczna być nie powinna (jakiegoś szoku żebym się nie nabawiła, hy hy). J. namawiam na kino wieczorem, ale z uwagi na jakieś remonty może odmówić. Ech, za trzy godziny koniec pracy…
Zastanawiam się, czy dziś Ptaku się do mnie zwali noclegować; może się tak stać bo odgórnie do służbowego mieszkania przydzielono im jedną (niezbyt miłą) osobę. Wcześniej każde miało swój pokój, teraz ktoś musiałby się podzielic (łózkiem chyba też). A że sama mieszkam.. zobaczymy co będzie.. Dwie noce w tygodniu mogłabym jakoś przeżyć dzieląc się mieszkaniem.. Chyba.
Dodaj komentarz