Sobota. W pracy.
Komentarze: 6
Masakra. Wstałam o 6 z dziwnym bólem mięśni. I zimno było. Mięsnie bolą- pomyślałam, bo się (kurka wodna) przećwiczyłam na zajęciach ruchowych, ale to zimno (czyżbym zapomniała czynszu zapłacić?? ;)... Diagnoza: 38st. To chyba stan lekko chorobowy?
Teraz mam przerwę, ale od 8 szwendam się po magazynie w pracy i liczę. Się to nazywa inwentaryzacja. Zażyłam polopirynę (nie wiem po co, powinnam chyba teraz leżeć w łóżku i się wypocić), saridon, popijam kawą, zaraz czeka mnie dalsza część (kurwa kurwa) pracy. Umrę. I myszy mnie zjedzą, o ile są w magazynie. Ewentualnie zamarznę na śmierć kiedy zasnę na jakiejś palecie (euro, o wymiarach 0,8 na 1,2 m ;).
Oby więcej takich weekendów, zeświruję jak Boga kocham.
Dodaj komentarz