Niedziela. Cykl: u rodziców.
Komentarze: 4
Przy okazji odwiedzin u rodziców zobaczyłam się z młodszym, któemu wręczyłam kopertę (ekwiwalent prezentu imienino- i urodzinowego). Brat za to pochwalił się prezentami przywiezionymi z Sylwestra, między innymi maskotką szczura (niech żyje IKEA) o wdzięcznym nazwie Obleszek (podejrzewam, że sam go tak ochrzcił) oraz ulotką: "Wskazania w zakresie bezpieczeństwa pożarowego dla użytkowników pokoi domu wycieczkowego MOSiR w Pińczowie".
Rodzice się do siebie nie odzywają. Bo ojciec pogniewał się na mamutkę (o coś). Nawet ciasto (ojca ulubione) nie zostało przez niego zaszczycone choćby spojrzeniem. Niby stary, a zachowuje się jak dziecko.. taki mój ojciec.
A mamutka powiedziała że w takim razie chrzani i nie gotuje dziś obiadu. Czyta romans, jakiś wdzięczny tytuł "Czerwony burgund" albo inna kiszka... o boszszszsz.. Jeśli i ja mam tak skończyć (geny i te inne sprawy, może ja predysponowana <oo, trudne słowo!> do tego jestem? psychologo jakiś mógłby się wypowiedzieć w sprawie teorii przenoszenia swojego domu rodzinnego do przyszłego życia.. )... jeśli i ja tak mam skończyć, to może od razu uderzę do jakiegoś ośrodka zamkniętego....
I po co komu facet? J. milczy nadal (kurwa kurwa). Udaję sama przed sobą że jest OK. Dobrze że jestem naiwna, to i sobie samej wierzę że jest OK.
Jeśli mam anioła stróża, to chyba sobie biedaczek z rozpaczy powyrywał wszystkie pióra ze skrzydeł. Bo ja jestem ciężki przypadek.
bedzie dobrze :)
Dodaj komentarz