Niedziela, dzień ponury także z uwagi na padające gówno z nieba. Wstałam wczesnym popołudniem, głowa przestała boleć po pierwszej kawie i tabletce.Dzisiaj, w niedzielę właśnie chyba coś zaiskrzyło. Między prawnikiem, a mną znaczy się. A iskra stała się chyba wtedy, kiedy w kinie w ostatnim rzędzie siedząc, położyłam mu głowę na ramieniu. On wtedy całkiem naturalnie swoją głowę na mojej oparł. Nie wiem, czy mi z nim wyjdzie. Mam obawy wielkie. Sparzyłam się kilka razy. I dobrze mi samej – myślę sobie czasem. Nie wiem, czy to będzie to, co mi da wielkiego kopa do życia. Czy motyle będą w brzuchu. Czy mu się będę do ucha wyszeptywać do utraty tchu. Nie wiem w końcu, czy to to. Nic nie wiem, a zawsze byłam pewna, że będę wiedzieć od razu. Może po prostu dorosłam, i to nie jest tak, jak było kiedyś? Trochę mi tego żal w takim razie. Zajebiście dobrze było skakać z radości na spotkanie, czuć potężną dawkę adrenaliny na samą myśl i euforię taką czuć, jakby się wypiło dwa kieliszki wina na pusty żołądek. Nie mam tego teraz. Ale ciepło mi się robi, kiedy o nim pomyślę. I uśmiecham się do siebie. To chyba dobrze, prawda? Śmieje się z tego, co ja, czas znika w magiczny sposób w jego towarzystwie, żegluje, lubi ludzi i latający cyrk. I przede wszystkim – jest inteligentny w ten fajny dla mnie sposób. Czy to wystarcza? Nie wiem, ale…Mimo tego, że czasem w głowie mam jeszcze Kumpla od piramidy Maslowa. Chyba chce mi się spróbować z prawnikiem. To dzisiejsze było naszym czwartym spotkaniem dopiero, znamy się ledwo drugi miesiąc. Ale przynajmniej chce mi się spróbować. JTrzymajcie kciuki.
Dodaj komentarz