sty 22 2008

mission completed


Komentarze: 2

czyli - w końcu doczekałam się instalacji netu z prawdziwego zdarzenia. 2mega-giga, chujwieco, w kazdym razie hula jak ta lala. w sensie - szybko. no to siedzę, wokół mnie syf w postaci zmasakrowanej przez montera kablowego choinki (pan się nie oszczędzał, wytarł wszystkie kurze), w postaci pudła z naprędce zakupionego biurka (viva ikea!), kilku kubków i reszty zastawy stołowej (fakt faktem, nie mam już w czym zrobić sobie zasłużonego drina), wreszcie kabli różnego pochodzenia, maści i zastosowania (węzeł gordyjski w mini-wydaniu) i w końcu w postaci ciuchów zrzuconych pospiesznie, bo niewygodne.

 

siedzę więc proszę Państwa w bokserkach i czymś co nazywam roboczo koszulką rosyjskiego biznesmena (białe na szelkach), zimno mi w stopy, ale co tam. net mam nierwący się, nie tracący sygnały, przyzwoity, na miarę i wysokośc czwartego piętra mojego mieszkania.

no! to chyba należy to uczcić... ;)

pesta : :
ka
23 stycznia 2008, 12:10
ano;) tylko się nie zabij w tym bałaganie, chociaż bałagan ma to do siebie, że przyjemnie się w nim egzystuje;D a niektórzy nawet bez niego to egzystować nie potrafią;))
22 stycznia 2008, 21:50
no ba:) ja chociaz mam expres komputerek,na pewnej (piepszonej)stronie np:(nasza klasa)chodzi jak slimak.

Dodaj komentarz