Don’t bother. I’ll be fine.
Komentarze: 5
Wlewam w siebie litry kawy gdzies pomiędzy mailami, wizytami u finansowego po podpisy, telefonami i bólem głowy. Żyję. „Co oni by bez Ciebie zrobili” słyszę. Spóźniony kwiatek, spóźniona czekoladka (dziś się nie odchudzam), „niesamowite masz oczy” słyszę i nawet nie mam czasu się swoim zwyczajem speszyć, ręką odganiam komplement i zmęczenie od siebie. Jest OK. Dziś posiedzę w pracy odpowiednio długo, pozałatwiam wszelki sprawyniecierpiącezwłokizrobićjużjużnatychmiastnawczorajanajlepiejnaprzed..., pouśmiecham się do pluszowego krokodyla na monitorze (symbol naszego działu: taaaaaka gęba do mówienia i tycietycie łapki do pracy), napiszę w zwischenzeit zaległy artykuł do korporacyjnej gazetki.. Shakira leci w kółko w głośniku, bo tak (słucham dopóki mi się nie znudzi). Don’t bother. Będzie dobrze. Bo musi.
A wracając do domu pogapię się w padający śnieg bo kątem oka zdołałam zarejestrować to zjawisko atmosferyczne. Napada na mnie bo być może za miękka jestem. Na zimnie skruszeję jak dzikie ptactwo.
kocie: no właśnie, twardziejszą. mnie nie wychodzi. dupa ze mnie. motyla noga i krokodyla dupa.
pP: Ty jesteś większym. bez wahania odpowiadam/
Errad: ja się uśmiecham, tylko czasem mnie wkurw chwyta ;)
I tak w ogóle to twardziejszą być trzeba. Twardziejszą... [i kto to kurwa mówi]
Dodaj komentarz