kwi 09 2006

blondynka. wieczorową porą.


Komentarze: 2

.
Sobota wieczór. Odprowadzam Lucy "do połowy trasy". Się żegnamy. Wino daje o sobie znać (białe, dwie butelki), do tego postępująca ślepota. PAtrzę na białe COŚ za Lucy plecami i mówię "śnieg! prawdziwy śnieg się jeszcze tu uchował". Lucy odwraca się. Mrużę oczy żeby poprawić ostrość.

To nie śnieg był.
To kot był.
Martwy.
CO z tego, że biały.

pesta : :
10 kwietnia 2006, 09:46
Miau, kocia siostro.
padaPada
09 kwietnia 2006, 18:46
Sprawdzilyscie organoleptycznie? Robilyscie z niego sniezki? ;)

Nie martw sie. Jego jazn jest juz pewnie w jakims innym ciele :)

Dodaj komentarz