Archiwum lipiec 2010


lip 22 2010 Robakowo
Komentarze: 2

Skoro i tak nie spędzamy wieczoru razem (focha mam) to sobie mogę napisać. A co. 

 

 Zastanawiam się, co robiłam całymi dniami, kiedy nie było Robaka. Nie wiem. Nie umiem przypomnieć sobie jak to było, poza tymi krótkimi przebłyskami, że byłam panią swojego czasu. Robiłam nic, chyba. Po pracy, w później w ciąży, kiedy już przeszłam na tryb odpoczywania – robiłam nic. Ot, ugotować obiad. Ot, uprasować koszule Te. Ot, posprzątać. Teraz robię te rzeczy w tak zwanym międzyczasie. Robak nauczył nas organizacji. Podziękuję mu kiedyś za to – kiedy już będzie rozumiał. Teraz mogę go za to co najwyżej pocałować.

Czasem widzę w jego oczach taki bezgraniczny z mojego powodu zachwyt (serio serio – bez makijażu nawet i z włosem w cokolwiek nieładzie)… i  coś mnie tak ściska w środku ze szczęścia.

Tańczymy sobie do Bregovica, Republiki i szant (Qb by się cieszył  z tych ostatnich– przechodzi mi przez głowę, czasem, rzadko).

Codziennie robi postępy. Rozwija się. Uwielbiam na to patrzeć. I strach mnie ogarnia że może mnie kiedyś przy nim zabraknąć. 

Zaślinioną łapką robi ślady na moim wyjściowym ubranku. Albo koszuli Te tuż przed jego wyjściem do pracy. A co tam, wypierze się.

 

Ile razy można zakochiwać się we własnym dziecku - zastanawiam się.

pesta : :
lip 22 2010 o Te
Komentarze: 2

Kocham go.

Ale czasem mam na niego zajebistą alergię.

I wtedy cieszę się, że nie mieszkamy w M2.

pesta : :
lip 17 2010 co najpiękniejszego można usłyszeć
Komentarze: 3

.. w środku nocy?

"ja do niego pójdę, ty śpij"

 

No to wczoraj się wyspałam. A ząb pierwszy nadal każe na siebie czekać.

pesta : :
lip 13 2010 taka mnie refleksja najszła
Komentarze: 2

... że co jak co, ale Te cierpliwy jest. Ja bym ze sobą taką nie wytrzymała. Plącze się toto dzień boży w dresie i dopier.ala do wszystkiego. Prawie. A on słyszy to dopierdalanie i na dodatek słucha. Mnie w sensie się słucha.

I tylko kiedy przeginam (ale już tak grubo), walnie jak nikt spojrzeniem z gatunku „ja tu rządzę”. I już. Cisza spokój a ja do garów lezę i już wiem że przeholowałam. Odpuszczać muszę w sprawach nieważnych. Zapisać powinnam gdzieś.

 

PS: walczyliśmy dzisiaj. Robal dostał pierwszy posiłek inny niż butla. Miał to generalnie głęboko w poważaniu, tę „pierwszą marchewkę” czy jak jej tam było. Upaprał siebie, mnie, pieluchę Przytulankę i nakrycie na sofie. Poryczał się następnie z oburzenia, że mu takie g.wno wciskam (po tacie ma widać uwielbienie do jarzyn) i usnął. W tym upieprzonym marchwią otoczeniu. A ja? Kawę piję. A co się będę...

pesta : :
lip 12 2010 kciuk z d.py won!
Komentarze: 4

Cholera. Coraz bardziej uświadamiam sobie, że mój urlop macierzyński zapie.dala jak pociąg teżewe i nieuchronnie przyjdzie mi we wrześniu wyjąć kciuki z d.py (jak mawiał dawno nie widziany Qb) i zacząć robić coś. Coś oznacza zajęcie inne, niż opieka nad Robakiem. Trochę się tego boję, odzwyczaiłam się od trybu korporacyjnego, ogólnie chyba przestał mi on odpowiadać – kto za średnie pieniądze zgodzi się na pranie mózgu, permanentną inwigilację  i wyciskanie siódmych potów celem dostarczenia profitów. Nie sobie, o nie. Ale co tam. Wrócę, będę tyrać jak dziki wół. Albo osioł.

pesta : :