Archiwum październik 2007


paź 30 2007 o facecie
Komentarze: 2

W zeszły czwartek zadzwonił Czajnik.

To jedyny chyba facet, który może zadzwonić po okresie oczekiwania na jego telefon, po dwóch latach niewidzenia się na głupiej kawie nawet. Po czasie, jaki jest potrzebny, żeby się wyleczyć. Przestać myśleć o nim na każdym kroku, myśleć tylko wtedy, kiedy się przejeżdża obok jego okien.  

Potrafi zadzwonić i zburzyć mi życie.

No, może jak zwykle przesadzam.

Nie zburzyć. Nadtłuc fundamenty. Naruszyć konstrukcję. Zamieszać. Teraz już tylko zamieszać – bo już sam fakt, że jest ojcem i być może mężem (a na pewno partnerem) dla jakiejś kobiety, już samo to sprawia, że ja wiem, że nie chcę go mieć. A już na pewno wymarzonym nie jest ktoś, kto w czasie gdy jego "panie" wyjechały na wakacje, on na trzeźwo zupełnie proponuje innym kobietom seks w toalecie pociągu relacji Warszawa-Kraków.  

A mimo to... ta czwartkowa rozmowa z Czajnikiem wcale nie była grzeczna. Była z gatunku takich, o które sama bym się wściekła – gdyby mój facet gadał z jakąś babą w ten sposób. Nawet, gdyby ta baba była paskudna. Bo taką rozmowę przeprowadza się tylko z babą, która ma jaja. Zołzą. Świadomą. A takie byłyby dla mnie zagrożeniem, gdybym posiadała „swojego faceta”. Bo w takich babach mężczyźni widzą nie tylko kobietę, ale i kumpla od piwa. A stamtąd chyba blisko do ideału.A może nie.

Bo może się mylę.

I tylko myślę - po co?

pesta : : oni  
paź 29 2007 co ja robię tu, uuu, co Ty tutaj robisz??...
Komentarze: 4

Czasem myślę, że się rozminęłam z powołaniem. Powinnam być może zostać nauczycielką.

Albo malarką.

Albo wymyślać nowe rzeczy ułatwiające ludziom życie. Kaptur z wewnętrznymi poduszkami, dla tych, którzy lubią spać z „czymś” na głowie; coś, co zapobiega plątaniu się kabelków od słuchawek; inne pierdoły.

Albo zaszyć się gdzieś w Gorcach, moich ulubionych zielonych górach i żyć ze sprzedaży rękodzieł z masy solnej.

A może nie. Może po tym wszystkim brakowałoby mi bycia „panią MENAGER” z laptopem i całym sprzętem potrzebnym do wykonywania swojej pracy. Ja nawet tego nie wiem- nie wiem co daje mi szczęście, a co mnie tego szczęścia pozbawia. Nie wiem, bez czego mogę żyć, a bez czego nie. Nie wiem nie wiem nie wiem. Dowiem się kiedyś?

paź 22 2007 głupie myśli mi chodzą po głowie
Komentarze: 4

skąd się biorą dziurki w policzkach?

czemu liście drzew zmieniają kolor? i czemu te kolory są różne?

jak to możliwe, że kosmos powiększa się jak ciasto drożdżowe z rodzynkami?

czemu głusi płaczą i śmieją się tak jak ci, którzy słyszą?

skąd moje koty nauczyły się miauczeć?

czy nauczymy się kiedyś latać?

co dzieje się ze ślimakiem, któremu zdepczę skorupkę?

czemu potrafię zjeść surową rybę w sushi?

po ilu kawach się umiera?

kiedy wiadomo, że ten ktoś, to właśnie TEN KTOŚ?

 

paź 21 2007 jakoś tak.. leniwie..
Komentarze: 8

"Niedziela jest dla starych i zmęczonych, niedziela jest dla małżeństw, niedziela jest dla szczęśliwie zakochanych (...). W tym rozległym dniu tyle jest miejsca na miłość, na odpoczynek, co na cierpienie, na celebrowanie cierpienie. Nigdy nie kochałam ciebie bardziej niż w niedzielę. Tylko w niedzielę potrafię cię tak nienawidzić". (Anka Kowalska "Pestka")

 

Jeśli jest jakiś dzień, w którym czuję się do dupy, to takim dniem zwykle jest niedziela.

W niedzielę wstaję wczesnie, oglądam powtórkę serialu na tvp2, pije trzecią kawę, sprawdzam pocztę, włączam pralkę.

W niedzielę nakładam odżywkę na włosy i chodzę w turbanie.

W niedzielę rano obiecuję sobie, że przeżyję dzień wyjątkowo i wykorzystam czas na maksa.

W niedzielę wieczorem stwierdzam, że znowu nic ne zrobiłam.

W niedzielę chodzę czasem na cmentarz. Rzadko, bo mi potem smutno.

W niedzielę bardziej niż kiedykolwiek czuję, że czas ucieka.

W niedzielę żałuję czasem, że kilka lat temu istniały środki antykoncepcyjne. Przynajmniej byłabym matką. Nie z rozsądku, z przypadku.

W niedzielę chciałabym nie musieć korzystać z samochodu i do kawy wlewać bailey's.

 

 

 

paź 18 2007 labirynt
Komentarze: 3

plączę się

bo Ty nie wiesz czego chcesz - mówi ktoś

bo ja nie wiem czego chcę - powtarzam.

jestem sama. czasem jestem samotna.

jestem niezależna. czasem lubię kiedy ktoś mówi do mnie "Mała" i przytula gdzieś do piersi.

plączę się w tych osobach, które we mnie mieszkają, plączę się w korytarzach swoich zachowań, mojej zmienności, tego jaka jestem i jaka nie-jestem, zaplątałam się w tym, co lubię a do czego się przyzwyczaiłam i zupełnie pogubiłam się w tym co chcę. największą zagadką jestem dla siebie i nie wiem jak mam się rozwiązać.

 

a wszystko uświadomiłam sobie wczoraj. o,glądałam zdjęcia ze ślubu mojej "Wielkiej-Platonicznej-Miłości". Patrzyłam jak obejmuje swoimi wielkimi dłońmi koszykarza swoją żonę. I jakoś smutno mi się zrobiło.

 

Później pomyślałam sobie, że widocznie za mało mam zmartwień. I za dużo czasu na myślenie o tym, jaka to ja jestem skomplikowana. Czas się za siebie wziąć czy co, dzieci rodzić, zająć się wolontariatem, znależć sobie ze dwa kursy popołudniowe albo wyciąć kawałek mózgu.

Po czym otworzyłam wino i włączyłam jakiś film.

pesta : : ja